Bieszczady przodują w ilości miejsc z klimatem i dobrym jedzeniem. Do tej czołówki należy niewątpliwie Karczma Chata Wędrowca w Wetlinie. Jej wystrój miele zaskakuje ciepłem i trochę rustykalną formą, szczególnie tych którzy zachodzą tu po raz pierwszy. I to zarówno do pijalni piwa oraz wina na parterze, jak i restauracji na piętrze.

Przygotowywane dania wiele wzięły z kuchni tradycyjnej i polskiej, ale zawsze z własnym dodatkiem, czy pomysłem. I nie ma się co dziwić, skoro wykorzystywane są lokalne produkty: kozie sery, mięsa z regionalnych masarni, produkty spożywcze wysokiej jakości, a także zioła z własnego ogrodu. Z zup szczególnie polecane są kwaśnica, baraninówka i żurek. A z dań głównych: legendarny już naleśnik Gigant z jagodami (certyfikowany jako Bieszczadzki Produkt Lokalny), szaszłyk jagnięcy, pieczony pstrąg, talerz „Szabo” (placek po węgiersku) i talerz „Bieszczadnika”.
Karczma czynna jest od maja do października, więcej informacji: www.chatawedrowca.pl.

Lubię jeść w Chacie Wędrowca, chociaż sądząc po opiniach internautów (przeczytałem ich 50), miejsce to wzbudza skrajne emocje. Ja opiszę więc swoje, od razu uprzedzę malkontentów, absolutnie pozytywne. Lubię zjeść, nie będę tego ukrywał i pod tym względem kuchnia karczmy jest dla mnie małą perełką. Bo i dużo, i dobrze. Lubię to miejsce także ze względu na szacunek do rzeczy małych: kolorowe drzwi, które tworzą przód bar, weki i dżemy zalegające półki, promocyjne pierniczki (leżą na moim biurku od pół roku i nie mogę się zadecydować czy już je schrupać). Ale najbardziej podobają mi się stoliki przy oknach z widokiem na otaczające ten kawałek Podkarpackiego góry. I mogę tak siedzieć, i siedzieć zapominając o bożym świecie.
Fot. Rafał Lipski i Małgorzata Draganik