Uznane za tradycyjne
Kiełbasa wiejska z Radomyśla...
Słonina wędzona rekrucka z...
Z datą 22 sierpnia br. na Liście Produktów Tradycyjnych Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi pojawił się dwa kolejne produkty z Podkarpackiego – kiełbasa wiejska z Radomyśla Wielkiego i słonina wędzona rekrucka z Dębowca. Nasze województwo dzierży palmę pierwszeństwa w zarejestrowanych wyrobach tradycyjnych – ma ich już 165. Kolejne miejsce - z wynikiem 151 – ma województwo pomorskie i następne – z 137 produktami – śląskie.
Miasto Radomyśl Wielki otoczone jest 12 wsiami, w których rolnicy produkowali wyroby masarskie na potrzeby własne oraz mieszkających w okolicznych miastach rodzin, a także na handel. Sprzedaż prowadzona była między innymi podczas cotygodniowych targów. Z czasem konsumenci zaczęli coraz bardziej doceniać wyjątkową jakość wyrobów wędliniarskich z tego terenu. Jednym z wytwarzanych produktów była kiełbasa wiejska. Kiełbasa ta robiona była przy każdym świniobiciu. Do wyrobu kiełbasy przeznaczano mięso z łopatki, kawałki karkówki, resztki z mięsa z wycięcia szynki i schabu, przednią i tylną golonkę. Jeśli mięso było zbyt chude, wówczas dodawano 1-1,5 kg słoniny. „Przygotowane mięso należało zmielić w maszynce. (…) Po zmieleniu ważono całość masy mięsnej i dodawano przypraw: soli, pieprzu czarnego zmielonego i bardzo drobno posiekanego i roztartego czosnku. (…) Masę z przyprawami trzeba było masować tzn. bardzo dokładnie mieszać. Masowało się ręcznie, przynajmniej pół godziny. Było to bardzo ważne bo inaczej kiełbasa nie była dobra. Jak odchodziła od ręki, wówczas była gotowa. W międzyczasie dodawano troszkę cukru, masowano wszystko razem. Masarz mówił, że cukru dodaje się po to, żeby skórka dobrze odchodziła” (wywiad przeprowadzony z mieszkańcami Dulczy Wielkiej). Gotową masą napełniano jelita. Potem zaczynał się proces wędzenia przy użyciu drewna olchowego z dodatkiem gałązek gruszy bądź śliwy. Podczas wędzenia należało uważać, aby ogień nie był za mocny, bo to mogło spowodować, że kiełbasa popęka. Wędzenie trwa około 6-7,5 godziny. Dobrze uwędzona jest pomarszczona i szeleści w dotyku. Po wyjęciu z wędzarni kiełbasę układano na płasko na drewnianych blatach, aby stężało i równomiernie rozmieścił się w niej tłuszcz. Kiełbasa wiejska uważana była za przysmak, nie brakowało jej na okolicznych weselach, w Święta Bożego Narodzenia, a w szczególności na Wielkanoc.
W okolicach Dębowca słonina surowa solona lub wędzona była bardzo popularna, stanowiła podstawę wyżywienia, służyła jako omasta do wielu potraw, a także jako dodatek do chleba, dlatego też masarz starał się odcinać maksymalnie dużo pasów słoniny, nawet 4 i więcej dość długich i szerokich. Słoninę można było przygotowywać surową, natartą jedynie solą. Taka solona słonina służyła głównie jako omasta, topiono z niej tłuszcz, podsmażając pokrojone kawałeczki robiono skwarki. Słoninę przeznaczoną jako dodatek do chleba najczęściej wędzono.
„Była ona znacznie bardziej miękka i smaczniejsza niż solona. Ponadto wędzenie znacząco przedłużało jej trwałość, było rodzajem środka konserwującego, dlatego wiele osób prosiło o wędzenie słoniny. Można było ją zamarynować w specjalnej zalewie, ale niezbyt często stosowano tę metodą. Najczęściej stosowano nacinanie pasów słoniny, obfite nacieranie jej solą wraz z utłuczonymi i roztartymi przyprawami i pozostawienie jakiś czas w chłodni, żeby przeszło smakiem. Tak przygotowaną słoninę wędzono” (wywiad przeprowadzony z mieszkańcami wsi Dębowiec). Najczęściej każdy gospodarz miał swoją wędzarnię. Niektórzy budowali specjalne budynki, jednak większość wędziła w dużych, specjalnie w tym celu przystosowanych beczkach. Bardzo ważny był też rodzaj drewna używanego do wędzenia.
„Najlepsze jest drewno olchowe, może być też buczyna i gruszka. Owocowe też mogą być, nawet wszystkie liściaste, aby nie iglaste. Te się nie nadają. Trzeba było uważać, żeby po rozgrzaniu wędzarni i włożeniu tam wędlin ogień nie palił się intensywnie tylko tlił, bo wędzi się przecież w dymie. (…) Słoninę wieszano na samym brzegu, krótko ją wędzono, z godzinę albo mniej. Ona miała się tylko przywędzić, zmięknąć i złapać smak. Już gotową kładziono na sole do ostygnięcia, następnie wynoszono do komory i wieszano na haku” (wywiad przeprowadzony z mieszkańcami Racławic k. Biecza). Po 2-3 tygodniach przechowywania w chłodnej komorze słonina była odpowiednia do spożywania.